No są , są dwie anielice , które aż kurzem się pokryły nim je ukończyłam. Wizyty u lekarza z dzieciaczkami , tynkowanie domku i troszkę innych spraw zabrało mi czas i chęci też. Dwie anieliczki , jedna pojedzie do wrocławskiej Rupieciarni z towarzyszkami , które powstaną w tym tygodniu , druga szuka domku . Dobra , lecę szykować się do przedszkola , brrrrrrrr.
Tak , tek , brrrrrrrr , bo starszak strasznei przeżywa , nie śpimy po nicach , zaciskamy zęby i prowadzamy . Ciężkie to wszystko , kosztuje mnei dużo nerwów i jeszcze jak tylko wpadniemy jakoś w rytm to znów zaczynają się choróbska . Wiem , wiem , żem nie jedyna .
A potem kubek herbatki , kieliszek nalewki aroniowo- pomarańczowej od tęsciówki i mogę wypychać przed telewizrokiem dwie kolejne anielinki ;)
cudne jak zawsze !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo zdrówka i siły na nadchodzący tydzień :)
Według mnie te anielice wyglądają na wychuchane a nie wypocone :) przepiękne. A w rupieciarni widziałam na żywo ... też bym tak chciała szyć :0 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne panny :) Dużo zdrówka i cierpliwości dla chłopaków życzę! :))
OdpowiedzUsuńTe twoje anielo-lalki to osóbki z charakterem, widać to od pierwszego spojrzenia.
OdpowiedzUsuńJak moja córka była mała, szyłam jej dużo zabawek, również później dla dzieci do przedszkola (tam pracuję). Muszę powyciągać te ocalałe i obfotografować. Jakoś ostatnio z maszyną mam na bakier.
Pozdrawiam i życzę dalszych anielskich inspiracji.
Jeszcze pytanko z czego te cudowne włoski, są urzekające.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Kinia , Ty wroclawianka?
OdpowiedzUsuńWłoski tworzę ze sweterków;) Ciężko jest wyszperać odpowiedni . Nie znam się na wełenie , ale jak psuje sweterek to odzyskaną wełenkę mogę rozczesać na drobniejszą;)
Delfinko, panny przepiękne! Grochy mają w sobie to COŚ! ;-)
OdpowiedzUsuńA ja odkryłam dlaczego Paweł nie potrzebował fartuszka do przedszkola. Oni tam mają własne. Kolorowe, ale nie takie cudne jak Twoje!
Pozdrawiam!
Niech żyje fiolet i kropy ;)
OdpowiedzUsuńTak z Wrocławia. Ja dla moich małych dzierganych lalek i zwierzaków psuję już wszystko: sweterki, ręczniki, ubranka mojej małej i moje też :( szczególnie dużo poszło na mojego pierwszego patchworka :)
OdpowiedzUsuńŚliczne siostrzyczki ;-))
OdpowiedzUsuńech, cudne jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńteż zakupiłam już chyba wszystkie potrzebne materiały do uszycia Tildy... teraz tylko czas znaleźć na to ciężko, bo wróciłam po wychowawczym do pracy:(
Pozdrawiam serdecznie pracusia)
P.S.
moje dzieciaczki też chore, jedyne z czym mam lepiej, to do przedszkola chodzą chętnie... ale co się dziwić, starszak już przyzwyczajony a bliźniaki do żłoba we dwójkę mają raźniej...
:)
ŚLICZNE SĄ JAK ZAWSZE:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich choruszków i zyczę zdrówka:)
Fioletowe panny wspaniałe !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga
no i nie poddawaj się złym energiom..naleweczka i nie przestawaj wypychać tych swoich anielic bo cudne:)
OdpowiedzUsuńPiękne. Siedzę z nosem przy monitorze i się zachwycam. Pozdrawiam jesiennie
OdpowiedzUsuńPiękne ;) Co do przedszkola to też to przerabiałam... czasami po dłuższej przerwie jeszcze się zdarza... ale co zrobić? Taki żywot przedszkolaka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Siostry Anieliny super.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę!
две сестрички в красивых платьях...очень красивые горошки :)
OdpowiedzUsuńкрасивые девчонки :)
OdpowiedzUsuń